Informujemy, że Pani/Pana dane osobowe są przetwarzane przez Fundację Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris z siedzibą w Warszawie przy ul. Zielnej 39, kod pocztowy 00-108 (administrator danych) w ramach utrzymywania stałego kontaktu z naszą Fundacją w związku z jej celami statutowymi, w szczególności poprzez informowanie o organizowanych akcjach społecznych. Podstawę prawną przetwarzania danych osobowych stanowi art. 6 ust. 1 lit. f rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO).
Podanie danych jest dobrowolne, niemniej bez ich wskazania nie jest możliwa realizacja usługi newslettera. Informujemy, że przysługuje Pani/Panu prawo dostępu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania, a także prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego.
Korzystanie z newslettera jest bezterminowe. W każdej chwili przysługuje Pani/Panu prawo do wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych osobowych. W takim przypadku dane wprowadzone przez Pana/Panią w procesie rejestracji zostaną usunięte niezwłocznie po upływie okresu przedawnienia ewentualnych roszczeń i uprawnień przewidzianego w Kodeksie cywilnym.
Do Pani/Pana danych osobowych mogą mieć również dostęp podmioty świadczące na naszą rzecz usługi w szczególności hostingowe, informatyczne, drukarskie, wysyłkowe, płatnicze. prawnicze, księgowe, kadrowe.
Podane dane osobowe mogą być przetwarzane w sposób zautomatyzowany, w tym również w formie profilowania. Jednak decyzje dotyczące indywidualnej osoby, związane z tym przetwarzaniem nie będą zautomatyzowane.
W razie jakichkolwiek żądań, pytań lub wątpliwości co do przetwarzania Pani/Pana danych osobowych prosimy o kontakt z wyznaczonym przez nas Inspektorem Ochrony Danych pisząc na adres siedziby Fundacji: ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, z dopiskiem „Inspektor Ochrony Danych” lub na adres poczty elektronicznej [email protected]
• Instytut Ordo Iuris, węgierskie Centrum Praw Podstawowych oraz Fundacja Patrioci dla Europy w Parlamencie Europejskim zorganizowały w Warszawie konferencję połączoną z prezentacją książki „Ostatnie ostrzeżenie dla Zachodu: Węgierskie zwycięstwo nad komunizmem i ideologią woke”, autorstwa Shei L. Bradley-Farrell. Gościem honorowym konferencji był wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
• Europejskie orzecznictwo oraz standardy międzynarodowe coraz częściej uznają surogację za sprzeczną z godnością człowieka.
• Dobiegają końca konsultacje publiczne w sprawie projektu rozporządzenia określającego, kto od września 2025 r., będzie mógł nau
02.05.2025
• Instytut Ordo Iuris, węgierskie Centrum Praw Podstawowych oraz Fundacja Patrioci dla Europy w Parlamencie Europejskim zorganizowały w Warszawie konferencję połączoną z prezentacją książki „Ostatnie ostrzeżenie dla Zachodu: Węgierskie zwycięstwo nad komunizmem i ideologią woke”, autorstwa Shei L. Bradley-Farrell. Gościem honorowym konferencji był wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
• Europejskie orzecznictwo oraz standardy międzynarodowe coraz częściej uznają surogację za sprzeczną z godnością człowieka.
• Dobiegają końca konsultacje publiczne w sprawie projektu rozporządzenia określającego, kto od września 2025 r., będzie mógł nau
• Europejski Trybunał Praw Człowieka uwzględnił skargę pary jednopłciowej, której polski urząd stanu cywilnego odmówił rejestracji związku małżeńskiego zawartego w Wielkiej Brytanii.
• Europejskie orzecznictwo oraz standardy międzynarodowe coraz częściej uznają surogację za sprzeczną z godnością człowieka.
• Hiszpański Sąd Najwyższy ponownie potwierdził, że matką dziecka jest kobieta, która je urodziła, a umowy surogacyjne są w Hiszpanii sprzeczne z prawem – bez względu na to, czy zawarte zostały w kraju, czy za granicą.
• Sąd Najwyższy Kolumbii orzekł natomiast, że kobieta rodząca musi zostać wpisana jako matka w akcie urodzenia dziecka.
• Grecja z kolei zapowiedziała wprowadzenie zakazu surogacji dla homoseksualistów i samotnych mężczyzn.
• Pomimo braku zgody państw na tę praktykę, komercyjne programy surogacyjne w USA nadal aktywnie kierują ofertę do obywateli m.in. Hiszpanii, Francji czy Niemiec.
Hiszpański wyrok: Matką jest kobieta, która urodziła dziecko
W ostatnich tygodniach obserwujemy wzmożoną aktywność wymiarów sprawiedliwości i organizacji międzynarodowych wobec praktyk surogacyjnych. Tego typu orzeczenia wydały organy w Hiszpanii, Kolumbii czy Grecji, a także Europejski Trybunał Praw Człowieka.
25 marca 2025 r. hiszpański Sąd Najwyższy wydał wyrok (sygn. 496/2025), w którym jednoznacznie potwierdził: matką dziecka jest kobieta, która je urodziła, nawet jeśli nie przekazała materiału genetycznego. W ten sposób odrzucono możliwość wyłączenia z rejestru cywilnego matki na rzecz mężczyzny, który zawarł umowę surogacyjną w Meksyku.
Sprawa dotyczyła obywatela Hiszpanii, który w 2015 r. podpisał w meksykańskim stanie Tabasco umowę o surogację. Po narodzinach dwóch dziewczynek w 2016 r., ojciec biologiczny próbował zarejestrować je w Hiszpanii jako swoje wyłączne potomstwo. Hiszpańskie władze odmówiły wpisania dzieci do rejestru cywilnego tylko na nazwisko ojca. W kolejnych postępowaniach ojciec dążył do prawnego wyłączenia matki biologicznej, twierdząc, że działanie to leży w najlepszym interesie dzieci. Ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który odrzucił tę argumentację i uznał matkę biologiczną za pełnoprawnego rodzica. Na mocy tego orzeczenia, matka biologiczna pozostaje wpisana w rejestr cywilny jako prawny opiekun, zachowując prawo do nazwiska dziecka oraz pełniąc obowiązki rodzicielskie. Sąd uznał, że eliminacja kobiety rodzącej z rejestru mogłaby prowadzić do dalszych naruszeń praw dziecka.
Sąd przywołał art. 10 ustawy 14/2006, zgodnie z którym umowy surogacyjne są prawnie nieważne. Orzeczenie potwierdza dotychczasową linię orzeczniczą (m.in. STS 835/2013, STS 277/2022, STS 754/2023), odrzucającą możliwość legalizacji tego rodzaju umów przez obejście prawa – niezależnie od intencji czy pochodzenia dokumentu. Podkreślono także, że uznanie matki biologicznej za prawną służy ochronie dziecka przed uprzedmiotowieniem i sprzeciwia się postrzeganiu dzieci jako towaru. Ponadto, Sąd Najwyższy zauważył: „(…) Umowa o surogację poważnie narusza prawa podstawowe uznane w naszej konstytucji i międzynarodowych konwencjach dotyczących praw człowieka, których Hiszpania jest stroną.”
Wyrok Sądu Najwyższego Hiszpanii stanowi potwierdzenie jednoznacznej polityki prawnej zakazującej surogacji oraz chroniącej prawo dziecka do tożsamości, zgodnie z konwencjami międzynarodowymi i krajowym porządkiem prawnym. Jest to jasny sygnał, że w Hiszpanii umowy o surogację, nawet jeśli zostały zawarte za granicą, nie będą miały skutków prawnych w kraju. Hiszpański Sąd Najwyższy w swoim orzeczeniu odniósł się bowiem do międzynarodowych standardów ochrony praw człowieka, wskazując na fundamentalne znaczenie praw dziecka. Podobne podejście prezentują również inne państwa europejskie, które uznają surogację za naruszenie godności kobiet i dzieci.
Kolumbia wskazuje na obowiązek wpisania kobiety rodzącej do aktu urodzenia dziecka
Równolegle podobne stanowisko przyjęto w Ameryce Południowej. Sąd Najwyższy w stolicy Kolumbii – Bogocie (hiszp. El Tribunal Superior de Bogotá) orzekł, że w przypadku surogacji należy obowiązkowo wpisać do aktu urodzenia nazwisko kobiety, która urodziła dziecko. Sprawa dotyczyła zawartej umowy o surogację, w wyniku której urodziło się dziecko. Następnie wydano zaświadczenie o urodzeniu, w którym surogatka figurowała jako matka dziecka. Kilka dni później w akcie notarialnym uznano ojcostwo dawcy nasienia, a surogatka, na jej życzenie, została wykreślona jako matka. Dziecko natomiast zarejsestrowano w rejestrze cywilnym, w którym dawca został wymieniony jako ojciec, a matka nie została wymieniona, wskazując jedynie w uwagach na marginesie, że, ze względu na ten brak, rejestracja nie będzie podstawą dla udowodnienia obywatelstwa dziecka. W związku z tym, ojciec dziecka zwrócił się do Sądu Najwyższego w Bogocie, aby wpisać kobietę, która urodziła dziecko, jako matkę.
Sąd Najwyższy stwierdził między innymi, że kobieta, która urodziła dziecko, jest jego matką – zgodnie z obowiązującym ustawodawstwem kolumbijskim – a zatem jej nazwisko nie może zostać pominięte w rejestrze urodzeń. Co więcej, oświadczenie surogatki, że nie jest matką, nie może zostać uznane za podstawę do uchylenia się od odpowiedzialności rodzicielskiej. W konsekwencji pominięcie matki w rejestrze urodzeń dziecka narusza prawa dziecka do tożsamości i obywatelstwa.
Ponadto SN odwołał się do treści prawa do uznania obywatelstwa i tożsamości. W odniesieniu do pierwszego z nich wyjaśnił, zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego (m.in. w orzeczeniu T-105 z 2020 r. i orzeczeniu C-109 z 1995 r.), że jest ono istotną gwarancją korzystania z innych praw konstytucyjnych, które każda osoba nabywa przez sam fakt swojego istnienia. W odniesieniu do macierzyństwa, w szczególności, argumentował, że chociaż system prawny pozwala na jego ustalenie nie tylko zgodnie z faktami biologicznymi (mając na myśli dzieci przysposobione), prawo nie pozwala na ustalenie zgodnie z treścią umowy o surogację – na podstawie art. 2473 kolumbijskiego Kodeksu Cywilnego i art. 1 dekretu z mocą ustawy 1260 z 1970 roku; notariusz był zatem zobowiązany do zarejestrowania surogatki jako matki w rejestrze cywilnym. Podkreśla, że dopóki nie ma odmiennego orzeczenia sądu, notariusz musi uznać dziecko za dziecko kobiety, która je urodziła, zgodnie z domniemaniem prawnym przewidzianym w art. 335 kolumbijskiego Kodeksu Cywilnego. Tym samym Kolumbia dołącza do grona państw, które ustawiają granice i ograniczenia wobec komercjalizacji procesu narodzin.
Grecki rząd zamierza zakazać surogacji dla homoseksualistów i samotnych mężczyzn
1 kwietnia 2025 r., Minister Sprawiedliwości Grecji Giorgos Floridis ogłosił projekt ustawy, który wyklucza pary mężczyzn tej samej płci z możliwości posiadania dziecka poprzez surogację. Konkretny przepis w projekcie ustawy Ministerstwa Sprawiedliwości wprowadza poprawkę do art. 1458 Kodeksu Cywilnego. Zgodnie z nowelizacją, pary mężczyzn tej samej płci nie mają prawa do rodzicielstwa poprzez surogację. Minister podkreślił, że mężczyźni z natury nie mogą zajść w ciążę, a zatem nie podlegają pojęciu „niezdolności medycznej” wymaganej przez kodeks cywilny do skorzystania z macierzyństwa zastępczego; jak twierdzi sam minister: „dajemy jasną interpretację tego, co oznacza niezdolność do poczęcia (…). Pary tej samej płci składały odwołania do sądów, twierdząc, że nie są w stanie zajść w ciążę, a sądy pierwszej instancji wydawały dla nich korzystne orzeczenia – które później Sąd Apelacyjny uchylał”. Minister powiedział, że jest to działanie w celu zapewnienia, że surogacja pozostaje w granicach tego, co jest medycznie konieczne i aby zapobiec przekształceniu Grecji w kraj nielegalnych praktyk (handlu) z matkami zastępczymi. Choć projekt dopiero przechodzi przez procedury legislacyjne, jego konsekwencje są znaczące: ograniczenie dostępu do surogacji i jasne rozgraniczenie ochrony prawa rodzinnego. Decyzja ta wpisuje się w europejski trend powrotu do naturalnych definicji rodzicielstwa i może wywołać efekt domina w krajach o podobnym porządku kulturowo-prawnym.
Międzynarodowe prawo, orzecznictwo i kontrowersje wokół surogacji
Podejście tych wszystkich krajów wpisuje się w europejski konsensus. Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Paradiso i Campanelli przeciwko Włochom (2017) potwierdził, że państwa mają prawo ograniczać surogację dla ochrony dobra dziecka i porządku publicznego. W świetle art. 7 Konwencji o Prawach Dziecka, dziecko ma prawo do poznania swoich rodziców i pozostawania pod ich opieką – niezależnie od konstrukcji umowy cywilnoprawnej.
W tym kontekście szczególnie niepokojąco brzmi oferta amerykańskich klinik i pośredników, którzy otwarcie promują programy surogacyjne dla „międzynarodowych rodziców intencyjnych” z Kanady, Francji, Hiszpanii, Niemiec czy Irlandii. Oferują oni „kompleksowe wsparcie” – od doboru surogatki po „nawigację” pośród przepisów prawa międzynarodowego. W istocie jest to działalność ukierunkowana na obejście przepisów krajowych zakazujących lub ograniczających surogację.
Fakt, że takie praktyki są nadal tolerowane, a nawet reklamowane w mediach społecznościowych, rodzi pytania o skuteczność egzekwowania prawa oraz o etyczne standardy, którym podlegają tego typu podmioty. Państwa, które bronią prawa dziecka do tożsamości i zakazują handlu macierzyństwem, muszą podejmować wspólne działania przeciwko transgranicznemu obchodzeniu prawa. Surogacja, niezależnie od formy (komercyjnej czy tzw. altruistycznej), niesie ze sobą poważne ryzyko dla bezpieczeństwa zapewnienia praw zarówno kobiet, jak i dzieci. Dziecko nie jest nagrodą ani produktem transakcji. To człowiek, którego prawa – zwłaszcza prawo do pochodzenia i relacji z biologicznymi rodzicami – muszą być bezwzględnie chronione.
Instytut Ordo Iuris od lat podkreśla, że surogacja narusza godność kobiety i dziecka, prowadząc do ich uprzedmiotowienia. W 2024 roku Trzeci Komitet ONZ przyjął rezolucję, w której komercyjna surogacja została uznana za czynnik zwiększający ryzyko handlu ludźmi, o czym Instytut informował. W ostatnim czasie eksperci Instytutu przygotowali również opinię dla ONZ w ramach raportu tematycznego dotyczącego surogacji i jej wpływu na prawa kobiet i dzieci, a także stanowisko wobec projektu Protokołu Fakultatywnego do Konwencji o Prawach Dziecka, którego celem jest wprowadzenie zakazu surogacji. Wobec nasilającego się międzynarodowego rynku usług surogacyjnych, konieczne są dalsze spójne działania legislacyjne i orzecznicze krajów, które jednoznacznie potwierdzą: godność ludzka nie jest na sprzedaż.
Julia Książek – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
30.04.2025
• Parlament Europejski przyjął w formie rezolucji coroczne sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji na świecie za rok 2024.
• PE postuluje dalsze ograniczenia w stosowaniu prawa veta państw członkowskich i proponuje, by w przypadku decyzji w sprawie praw człowieka i demokracji głosować większością kwalifikowaną.
• Europosłowie wzywają także do opracowania zestawu narzędzi, który będzie wykorzystywany w przypadku „spornych lub nieprzejrzystych” wyników wyborów, co rodzi obawy o ingerencje w wybory.
• Ochronę życia od poczęcia PE kwalifikuje jako „przemoc ze względu na płeć”.
Sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji
Na początku kwietnia 2025 r. Parlament Europejski przyjął w formie rezolucji coroczne sprawozdanie na temat praw człowieka i demokracji na świecie. Sprawozdanie obejmujące rok 2024 donosi o pogarszającej się sytuacji dotyczącej praw człowieka na świecie i w podniosłych słowach przestrzega przez wzrostem „autorytaryzmu, totalitaryzmu i populizmu”. W opublikowanym dokumencie znalazło się kilka zadziwiająco rozsądnych propozycji. Niestety, poza nielicznymi wyjątkami, uderza to, że po skonfrontowaniu treści rezolucji z faktami i bieżącymi wydarzeniami, szereg postulatów PE brzmi jak próba przekonania społeczeństwa, że rozwiązania autorytarne, totalitarne i populistyczne są właściwe i pożądane. Czy unijni biurokraci tak dalece zatracili kontakt z rzeczywistością, by „widzieć źdźbło w oku bliźniego, a belki w swoim nie widzieć”?
Prawo veta nie jest już praworządne
Mimo, że wśród blisko osiemdziesięciu punktów rezolucji niemal każdy sformułowany jest w sposób wymagający komentarza, to część postulatów zawartych w sprawozdaniu wyróżnia się w sposób szczególny. Tak m.in. punkt 14 rezolucji, który wprost wzywa Radę do „wprowadzenie głosowania większością kwalifikowaną w przypadku decyzji w sprawie ogólnego systemu praw człowieka i demokracji”.
Postulat PE wynika ze świadomości „wyzwań, jakie stawia wymóg jednomyślności” i jednoznacznie uderza w prawo veta, które wciąż – w części szczególnie istotnych spraw – przysługuje każdemu z państw członkowskich. Wymóg jednomyślności daje ochronę mniejszym państwom członkowskim UE, nierzadko stanowi też jedyny „as w rękawie” w toku politycznych negocjacji. Veto pozostaje dziś narzędziem chroniącym suwerenność mniejszych, a zatem i słabszych państw UE. Komentowana rezolucja nie jest pierwszym głosem wzywającym do ograniczenia zasady jednomyślności, a nawet całkowitego pozbawienia państw członkowskich możliwości blokowania unijnych pomysłów przy pomocy prawa veta. Reguła ta już od lat jest solą w oku unijnych biurokratów i najsilniejszych państw członkowskich, które chętnie realizowałyby swoje interesy kosztem mniejszych partnerów.
Postulat ograniczenia zasady jednomyślności opakowano dziś w praworządność i prawa człowieka, łącząc sprzeciwy państw członkowskich na wprowadzanie sankcji z naruszeniami zasad demokratycznych. Niezależnie od oceny, czy sprzeciwy te były właściwe, zauważyć trzeba jedno: PE właśnie opowiedział się za odebraniem państwom członkowskim UE prawa do skutecznego sprzeciwu, ponieważ państwa te ośmielają się z prawa veta korzystać wtedy, gdy decydentom się to nie podoba. Czy tak wygląda demokracja i praworządność? A może jednak to już jawny zwrot w stronę autorytaryzmu i populizmu?
Ingerencja w wybory, która wspiera demokrację
Nie mniej kontrowersyjny jest pkt 15 rezolucji, który przewrotnie zatytułowany został jako „Działania wspierające demokrację”. Przewrotnie, bo punkt ten zawiera otwarte wezwanie do „opracowania zestawu narzędzi UE, który będzie wykorzystywany w przypadku spornych lub nieprzejrzystych wyników wyborów, aby zapobiegać kryzysom politycznym i wojskowym w okresie powyborczym”.
Punkt ten stanowi jednoznaczne odniesienie do zmian jakie zachodzą w społeczeństwach państw europejskich, co pociąga za sobą niewygodne dla unijnych dygnitarzy zmiany polityczne. Czy unieważnienie wyników wyborów w Rumunii, gdzie w pierwszej turze wyborów prezydenckich zwyciężył – oskarżony o rosyjski protektorat - Călin Georgescu, jest działaniem „wspierającym demokrację”? Odpowiedź na to pytanie w oczywisty sposób zależy od tego, czy Georgescu rzeczywiście jest „agentem obcego wpływu”. Faktem jest jednak to, że krótko po tych wydarzeniach, w związku z wyborami parlamentarnymi w Niemczech, gdy istniało prawdopodobieństwo, że wygra je AfD, były francuski komisarz UE Thierry Breton powołał się na rumuński precedens, aby usprawiedliwić możliwość unieważnienia wyników niemieckich wyborów, jeśli nie zostaną one przeprowadzone "prawidłowo". Stwierdził wówczas, że: „Zrobiliśmy to w Rumunii i oczywiście będziemy musieli to zrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba, w Niemczech” [1].
Na dalsze wypadki nie musieliśmy długo czekać. Pod koniec marca 2025 r. Marine Le Pen (faworytka w sondażach prezydenckich), została skazana za wydanie środków przeznaczonych „na asystentów posłów do Parlamentu Europejskiego” w taki sposób, że na stanowiskach asystentów zatrudniła osoby faktycznie pracujące dla partii. Kluczowa jest jednak surowość wyroku – 4 lata pozbawienia wolności (w tym 2 lata w zawieszeniu) i natychmiast wykonalne pozbawienie możliwości kandydowania w wyborach. Decyzję, że przepis umożliwiający wykluczenie z wyborów od razu po decyzji sądu pierwszej instancji, jest zgodny z francuską konstytucją, podjęła Rada Konstytucyjna na kilka dni przed wyrokiem. Jej prezesem jest Richard Ferrand - jeszcze do niedawna polityk należący do partii obecnego prezydenta Macrona[2].
Optymizmem nie napawa fakt, że Polska wydaje się być następna w kolejce. Już wkrótce Polaków czekają wybory prezydenckie. Czy wyniki naszych wyborów będą „sporne lub nieprzejrzyste”? Niestety narastający od lat wewnętrzny konflikt polityczny w naszym państwie, wciąż podgrzewane spory związane z sądownictwem, deklaracje „nieuznawania” przez rząd, czy to Trybunału Konstytucyjnego, czy to wybranych izb Sądu Najwyższego, a wreszcie i pojedynczych sędziów i wyroków sądów powszechnych – wszystko to może sprzyjać niekorzystnej dla Polski narracji. Rzecz jednak w tym, że nawet gdyby nasze wybory okazały się „sporne i nieprzejrzyste” - jakimi narzędziami UE chciałaby się posłużyć? Co chciałaby osiągnąć? I właściwie, dlaczego w ogóle zamierza się tym zajmować, skoro kwestia wyłaniania przedstawicieli suwerena jest w Polsce całkowicie niezależna od UE?
Międzynarodowy Trybunał Karny
Z perspektywy polskiej istotne pozostają także punkty 27-31 rezolucji, które potwierdzają silne poparcie UE dla Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS) i Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) „jako niezbędnych, niezależnych i bezstronnych instytucji jurysdykcyjnych w szczególnie trudnych czasach dla międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości” (pkt 27). UE wzywa także wszystkie państwa członkowskie do poszanowania i wdrożenia działań i decyzji MTS i wszystkich organów MTK - w tym do egzekwowania nakazów aresztowania wydanych przez MTK.
Silne poparcie PE wobec MTK zasługuje na uznanie. Trybunał ten, powołany w 2002 r., jest międzynarodowym sądem przeznaczonym do sądzenia osób fizycznych oskarżanych o popełnienie najcięższych zbrodni, m.in. ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni wojennych. Polska ratyfikowała statut MTK tuż po jego powołaniu i do tej pory aktywnie współpracowała z Trybunałem.
W listopadzie 2024 r. Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania premiera Izraela, Benjamina Netanjahu oraz byłego ministra obrony Izraela Jo’awa Galanta za zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne. Jeszcze na początku grudnia 2024 r. w Hadze między Polską a MTK zawarta została umowa o wykonywaniu wyroków. Podkreślano wówczas znaczenie Polski jako państwa aktywnie wspierającego sądownictwo międzynarodowe oraz szczególną wagę takiej postawy, gdy trwa agresja Rosji na Ukrainę, a MTK ściga sprawców rosyjskich zbrodni wojennych[3]. Zaledwie miesiąc później rząd polski zaprzeczył jednak tej postawie w całej swej rozciągłości, wydając oświadczenie, że w związku z planowanymi 27 stycznia 2025 r. uroczystościami 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, polski rząd deklaruje, że „zapewni wolny i bezpieczny udział w tych obchodach najwyższym przedstawicielom Izraela". Polski rząd zapewnił zatem, że premier Izraela nie zostanie zatrzymany w Polsce pomimo wiążącego nas wniosku MTK.
Deklaracja ta była nie tylko bezprecedensowa, ale także znacząco podważyła wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej, zwłaszcza, że czyny zarzucane władzom Izraela należą do kategorii najcięższych zbrodni i trudno wyobrazić sobie, że rząd może próbować relatywizować je przez pryzmat korzyści politycznych. Warto zwrócić uwagę, że powagę sytuacji dostrzega nawet PE, który – nie da się ukryć – nierzadko ma duże problemy z prawidłową oceną działań i sytuacji, które są obiektywnie złe. W przypadku MTK nawet PE dostrzegł jak ważna jest jego rola. Nie dostrzegł tego za to polski rząd, któremu tak bardzo zależało, by wyzwolenie miejsca kaźni tysięcy ludzi świętować z premierem Izraela, że nie zauważył, że człowiek ten sam jest ścigany za zbrodnie przeciwko ludzkości. Kompromitacja Polski w tej sprawie jest niestety ogromna, zaś sam Netanjahu nie tylko w Oświęcimiu się nie pojawił, ale prawdopodobnie nawet nie zamierzał się tam wybierać.
Prawa dziecka bez prawa do życia
W punktach 46-49 sprawozdania PE porusza kwestię praw dziecka. Warto tutaj odnotować, że inaczej niż w szeregu rezolucji z lat ubiegłych, w komentowanej rezolucji nie pojawiły się twierdzenia o rzekomym „prawie dziecka do zmiany płci”. Czas pokaże, czy jest to „wypadek przy pracy”, czy świadoma zmiana. Eurodeputowani milczą natomiast na temat prawa dziecka do życia, choć kwestia ta wydawać by się mogła fundamentalna.
W pkt. 50 rezolucji znajdziemy natomiast podkreślenie, że „odmowa świadczenia wysokiej jakości i kompleksowych usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego stanowi formę przemocy ze względu na płeć”. Zdrowie oraz prawa seksualne i reprodukcyjne to termin od wielu już lat stosowany przez lewicową agendę w celu ubrania w przystępniejszą terminologię postulatu „prawa do aborcji”. Europarlament zresztą wprost „wzywa UE i jej państwa członkowskie do nadania priorytetu prawom seksualnym i reprodukcyjnym jako prawom człowieka”.
Patrząc przez pryzmat głośnych w ostatnich dniach wydarzeń z Oleśnicy, które wstrząsnęły polską opinią publiczną ujawnieniem systematycznie dokonywanych tam zabójstw dzieci nienarodzonych, wezwania do uznania aborcji za „prawo człowieka” i próby przedstawiania respektowania prawa do życia od poczęcia jako „przemoc ze względu na płeć” stają się nie tylko skrajnie oderwane od rzeczywistości, ale w społeczeństwie cywilizowanym – po prostu nieakceptowalne. Przyznawanie jednostce prawa do decydowania o pozbawieniu życia drugiego, niewinnego człowieka już z daleka pachnie totalitaryzmem, czyli czymś, z czym PE i UE podobno pragną walczyć.
Prawo do życia – dla kogo?
Co ciekawe, rezolucja ma także punkt, który zatytułowano „prawo do życia”. Nie jest to jednak prawo do życia dla każdego – nie dotyczy dzieci, których życie mogłoby stanowić „formę przemocy ze względu na płeć” (pkt 50 rezolucji), dotyczy natomiast... przestępców skazanych za najcięższe zbrodnie. Jak wskazuje PE w pkt. 58 rezolucji, kara śmierci jest „nieodwracalna i niezgodna z prawem do życia oraz zakazem tortur, a także jest okrutną, nieludzką i poniżającą karą”. Dokładnie tak: niechciane dziecko nie ma prawa do życia, bo jego przyjście na świat stanowiłoby przemoc ze względu na płeć wobec jego matki (!), ale zbrodniarz, niezależnie od tego jak strasznych czynów się dopuścił, ma prawo do życia, bo kara śmierci byłaby wobec niego karą „okrutną, nieludzką i poniżającą”.
Ksenofobia, rasizm... i nowa polityka wobec migrantów
PE ubolewa także nad sytuacją migrantów. W pkt. 53 rezolucji czytamy, że PE „potępia erozję praw człowieka i bezpieczeństwa uchodźców” oraz „ubolewa nad narastającą ksenofobią, rasizmem i dyskryminacją wobec migrantów”, a także różnymi formami przemocy oraz licznymi barierami m.in. w dostępie do opieki zdrowotnej, z jakimi się spotykają.
Nie da się jednak nie zauważyć ogromnej zmiany jaka zaszła w PE od 2015 r., kiedy to jedyną słuszną drogą radzenia sobie z migracją miała być polityka otwartych granic. Jeszcze dwa lata temu z PE docierały przecież do nas nawoływania do odstąpienia od obrony polskiej wschodniej granicy. Dziś, obok klasycznych oskarżeń o rasizm i ksenofobię PE jednocześnie potępia „instrumentalizację migracji’ na granicach UE przez podmioty zagraniczne, „co stanowi hybrydowe ataki na państwa członkowskie”. Co więcej, PE podkreśla, że UE powinna zintensyfikować działania mające na celu „uznanie i opracowanie sposobów radzenia sobie z podstawowymi przyczynami nielegalnej migracji i przymusowych przesiedleń, budowanie odporności społeczności pochodzenia migrantów i pomaganie im w oferowaniu swoim członkom możliwości cieszenia się godnym życiem w kraju ojczystym”.
Warto odnotować powyższe słowa, bo świadczą one o dość istotnym zwrocie w polityce unijnej. Mowa bowiem o sprawozdaniu, które przyjęte zostało przez PE – w którym zasiadają politycy różnych ugrupowań, prezentujący skrajne poglądy, w tym czysto komunistyczne. Mimo tego udało się w PE przyjąć rezolucję, która wprost wskazuje, że polityka unijna skupić powinna się na wsparciu państw pochodzenia migrantów w taki sposób, aby masowa migracja do Europy ustała, czy przynajmniej została znacząco ograniczona.
Obrona lobbingu finansowanego z zagranicy?
Warto odnotować także literę P rezolucji, gdzie PE wskazuje, że: „w ubiegłym roku nastąpił dalszy wzrost liczby ustaw dotyczących «agentów zagranicznych» lub wpływów zagranicznych, w tym w krajach kandydujących do UE, wymierzonych w organizacje społeczeństwa obywatelskiego i media oraz mających na celu uniemożliwienie im otrzymywania wsparcia finansowego z zagranicy, w tym z UE i jej państw członkowskich, co sprzyja atmosferze strachu i autocenzury”.
Autorzy sprawozdania odnoszą się tutaj w znacznej mierze do przepisów, które, m.in. na Węgrzech nakazują wysoce ostrożne traktowanie organizacji pozarządowych, które finansowane są „z zewnątrz” lub w sposób nieprzejrzysty[4]. Debata na temat tego typu przepisów toczy się w przestrzeni publicznej już od kilku lat. Obecnie – wobec m.in. wniosków płynących z raportu MCC, który ujawnił jak Komisja Europejska poprzez finansowanie „niezależnych” organizacji pozarządowych i ośrodków badawczych finansował własną propagandę[5] - kwestionowanie zasadności tego typu procedur przez UE wydaje się nie tylko niewłaściwe, co wręcz karykaturalne. Dzień przed przyjęciem przez PE komentowanego sprawozdania KE sama przyznała się do finansowania nienależnych działań lobbingowych niektórych organizacji pozarządowych z pieniędzy podatników UE[6]. W takim stanie rzeczy przepisy mające ograniczyć wpływ „agentów zagranicznych” ukrywających się pod płaszczem niezależnych organizacji pozarządowych wydają się tym bardziej potrzebne.
Krytyka UE wobec przepisów mających na celu zmuszenie podmiotów, które swoją działalność i materiały finansują ze środków pochodzących z zagranicy, do przejrzystego informowania o tym, potęguje jedynie wrażenie, że wyjście na jaw nieuczciwego lobbingu i nadużywania władzy godzącego w reguły demokratyczne i suwerenność państw członkowskich osunęło unijnym biurokratom grunt spod nóg do tego stopnia, że nawet poruszając zgraną kartę „walki o praworządność” coraz bardziej podważają własną wiarygodność.
Quo vadis, Europo?
Przedstawione powyżej wątki, to oczywiście jedynie wycinek tematów poruszonych przez europarlamentarzystów w rezolucji. Gdyby jednak spojrzeć na stronę internetową PE i notatkę informującą o przyjęciu komentowanej rezolucji[7], można by odnieść wrażenie, że w znacznej mierze poświęcona jest ona ostrzeżeniom przed sztuczną inteligencją (AI) i jej wpływem na prawa człowieka. Faktycznie, PE poświęcił technologiom cyfrowym, w tym AI, kilka ostatnich punktów dokumentu, jednak nie jest to zagadnienie dominujące, ani kluczowe. W przypadku unijnych rezolucji jest to dość często stosowana praktyka: kluczowe dla przyszłej retoryki i propagandy sformułowania znalazły się „między wierszami”, a rezolucję jako całość „sprzedaje się” przedstawiając szerzej jedynie te punkty, co do których panuje społeczny konsensus.
Europarlament ostrzega nas zatem przed wzrostem autorytaryzmu, totalitaryzmu i populizmu, a czyni to populistycznie szafując hasłami o prawach człowieka, kobiet, dzieci i migrantów. Wystarczy jednak wczytać się w treść rezolucji nieco uważniej, by uderzyła nas mnogość „wezwań”, „apeli” i „podkreśleń” związanych z postulatami doskonale wpisującymi się właśnie w rządy autorytarne i totalitarne. Czy taka jest przyszłość Unii Europejskiej?
Anna Kubacka – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
29.04.2025
W Wielkim Tygodniu – gdy wspominaliśmy męczeńską śmierć Jezusa – wielu Polaków usłyszało o niewinnej śmierci… 9-miesięcznego Felka (takie zmienione imię nadali mu dziennikarze „Gazety Wyborczej”). W serce chłopca, który lada dzień miał przyjść na świat, wstrzyknięto chlorek potasu – substancję wykorzystywaną do wykonywania wyroków śmierci! Ten koszmar wydarzył się w publicznym szpitalu w Oleśnicy, za pieniądze polskich podatników oraz w efekcie wydania przez rząd bezprawnych „wytycznych aborcyjnych” w sierpniu 2024 r. To w efekcie działań rządu krwawa aborcja stała się w Polsce codziennością. Do ścigania aborcjonistów mobilizujemy organy ścigania, ale także przygotowaliśmy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, który powinien doprowadzić do systemowego wykluczenia możliwość zabijania dzieci pod byle pretekstem w polskich szpitalach.
W Oleśnicy uśmiercono dziecko w 9. miesiącu ciąży.
Zabicie Felka to był wyścig z czasem. Przyznała to wiceminister zdrowia Urszula Demkow, która w Polsacie stwierdziła wprost, że „to dziecko urodziłoby się żywe i zdolne do życia. I dlatego zgodnie z polskim prawem neonatolodzy natychmiast by przystąpili do ratowania tego dziecka. Więc jedyny sposób, żeby ono nie urodziło się żywe, to wykonanie zastrzyku z chlorku potasu dosercowo jeszcze jak to dziecko znajduje się w łonie matki”.
Mamie Felka, u którego lekarze podejrzewali wrodzoną łamliwość kości, oferowano w szpitalu w Łodzi zakończenie ciąży przez cesarskie cięcie w pełnym znieczuleniu, po którym matka mogłaby zrzec się praw rodzicielskich. Dziecku obiecano zapewnić specjalistyczną pomoc medyczną i opiekę po porodzie. Lekarze wiedzieli, że nie mają prawa zabić dziecka. Matka wolała jednak zdać się na aborcyjnych aktywistów. Z ich pomocą zabiła swoje dziecko w Oleśnicy – w szpitalu otoczonym złowrogą sławą największego w Polsce ośrodka aborcyjnego. To tam pracuje aborcyjna celebrytka Gizela Jagielska. W samym tylko 2024 roku w Oleśnicy zginęło 155 nienarodzonych dzieci. 62 z nich miało zdiagnozowany zespół Downa, a 13 było całkowicie zdrowych.
Za każdą z takich aborcji lekarz powinien trafić do więzienia. Art. 152 Kodeksu karnego przewiduje za dokonywanie nielegalnych aborcji karę do 3 lat więzienia, a po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku aborcja eugeniczna jest w Polsce nielegalna.
Ktoś musi odpowiedzieć za to zabójstwo
Do tej pory organy ścigania były w takich sprawach bierne. Teraz zrobimy wszystko, by ofiara małego Felka nie poszła na marne, a winni tej krwi zapłacili za nią.
Paragraf 3 wspomnianego art. 152 k.k. stanowi, że kto dokonuje aborcji, „gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. Co więcej, dziecko poczęte zdolne do życia poza organizmem matki korzysta z pełnej ochrony prawa karnego od momentu, gdy zachodzą medyczne przesłanki do przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Postępowanie w tej sprawie wszczęła już Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy.
Aby aborcjoniści odpowiedzieli za swoje czyny, prokuratorzy i policjanci muszą mieć nieustającą świadomość, że każda ich decyzja, każda czynność są obserwowane, a każda uległość wobec krwawego lobby zostanie ujawniona i napiętnowana.
Prawnicy Instytutu Ordo Iuris składają wniosek o objęcie postępowania karnego przeciwko Gizeli Jagielskiej nadzorem Prokuratury Krajowej oraz o przekazanie sprawy z Prokuratury Rejonowej w Oleśnicy do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Żądamy również zajęcia się sprawą przez Rzecznika Praw Pacjenta, Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich. Będziemy wzywać Narodowy Fundusz Zdrowia do przeprowadzenia natychmiastowej kontroli w szpitalu w Oleśnicy.
Działalność Gizeli Jagielskiej oceni wkrótce także Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. Będziemy monitorować sprawę i przekażemy sądowi lekarskiemu naszą opinię prawną. Przygotujemy też propozycje interpelacji poselskich, które przekażemy gotowym do interwencji w tej sprawie parlamentarzystom.
Rząd Tuska ma krew na rękach! To oni odpowiadają za śmierć niewinnych dzieci
Nic nie ma jednak większego znaczenia niż możliwość trwałego i systemowego odrzucenia „wytycznych aborcyjnych” rządu, a także jednoznacznego ukrócenia praktyki bezprawnej, szerokiej wykładni tzw. „przesłanki zdrowotnej” aborcji.
Gdy w ubiegłym roku rząd ogłaszał wydanie bezprawnych, niekonstytucyjnych „wytycznych”, w których polecono lekarzom zabijać dzieci nienarodzone za każdym razem, gdy kobieta będzie miała ze sobą zaświadczenie o „złym stanie zdrowia psychicznego” – ostrzegaliśmy, że lekarze, stosujący się do wytycznych będą mogli zabijać dzieci nawet dzień przed porodem. Wynikało to bowiem wprost z treści „wytycznych”. Dziś widać wyraźnie, że mieliśmy rację…
Do polskich szpitali trafiła analiza prawna Ordo Iuris, w której wyjaśniamy lekarzom, dyrektorom szpitali i ordynatorom, że wytyczne są sprzeczne z obowiązującymi lekarzy przepisami ustawowymi i po prostu nie wolno ich stosować. Działanie w oparciu o bezprawne wytyczne jest łamaniem prawa, za które to lekarze będą ponosić odpowiedzialność – w tym odpowiedzialność karną. Nikt nie może dzisiaj zasłaniać się niewiedzą.
Równolegle przygotowaliśmy także specjalny przystępny poradnik dla lekarzy z oddziałów ginekologiczno-położniczych, w którym wyjaśniamy, że lekarze nie powinni stosować się do „wytycznych”, które nawet w najmniejszym zakresie nie zmieniają obowiązującego prawa dotyczącego ochrony życia. Przypominamy też, że lekarze nadal są prawnie zobowiązani ratować życie dzieci przed narodzeniem. W art. 39 Kodeksu Etyki Lekarskiej stwierdzono jednoznacznie, że „podejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie nienarodzonego dziecka”. W poradniku zapewniliśmy też lekarzy i władze szpitali, że gdyby ktokolwiek próbował zmusić ich do wykonywania nielegalnej aborcji, prawnicy Instytutu Ordo Iuris udzielą im bezpłatnej pomocy prawnej.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, co do bezprawności rządowych „wytycznych”, dążymy do uzyskania w tej sprawie jednoznacznego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. W tym celu uruchomiliśmy już w ubiegłym roku internetową petycję, w której wzywaliśmy Prezydenta Andrzeja Dudę do skierowania sprawy do TK. Prezydent pozostał jednak bierny…
Dlatego teraz przygotowaliśmy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją RP „wytycznych”, który przekażemy posłom, jako osobom uprawnionym do złożenia w tej sprawie stosownego wniosku. Wniosek zmierza również do dokonania przez TK wiążącej wykładni przepisów ustawy aborcyjnej, w której Trybunał wykluczy szeroką interpretacją „przyczyn zdrowotnych” aborcji.
Niedawno spotkaliśmy się w tym celu z przedstawicielami partii zasiadających w polskim Sejmie. Posłowie zadeklarowali gotowość do współpracy. Równolegle uruchomiliśmy internetową petycję, apelując do posłów i Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego o złożenie wniosku.
Jak Ordo Iuris broni życia nienarodzonych
To jednak nadal tylko część działań w obronie życia, które podjęliśmy w ostatnich tygodniach.
Przed świętami zawiadomiliśmy Prokuraturę Okręgową w Toruniu w sprawie działalności Toruńskiej Brygady Feministycznej, która w mediach społecznościowych informuje o działalności aborcjonistów, dopuszczających się przestępstwa pomocnictwa w aborcji. W marcu natomiast złożyliśmy zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie na działalność przychodni aborcyjnej Aborcyjnego Dream Teamu oraz na konkretne porady dotyczące przeprowadzenia aborcji, jakich aktywistki aborcyjne udzielały zupełnie otwarcie w mediach. Do Prokuratury Okręgowej w Warszawie trafiło też nasze zawiadomienie na działalność dr. Filipa Dąbrowskiego – ordynatora Klinicznego Oddziału Położnictwa i Ginekologii w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, który także otwarcie chwali się dokonywaniem nielegalnych aborcji.
Choć dziś prokuraturą steruje wspierający aborcjonistów Adam Bodnar, to wierzę, że ewidentne przypadki łamania prawa zostaną wreszcie ukarane, bo dzięki naszej konsekwencji udało się już doprowadzić do pierwszych wyroków skazujących osoby odpowiedzialne za śmierć dzieci nienarodzonych.
W ubiegłym roku uzyskaliśmy skazujący wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie Justyny Wydrzyńskiej z Aborcyjnego Dream Teamu (sprawa będzie rozpatrywana ponownie, bo wyrok po zmianie rządu został uchylony przez sąd apelacyjny), a w ubiegłym miesiącu zapadł prawomocny wyrok, skazujący ginekologa, który miał dokonać nielegalnej aborcji, fałszując przy tym dokumentację medyczną swojej pacjentki. Do aborcji na szczęście nie doszło. Lekarz zaś został skazany na karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 3 lata. Instytut Ordo Iuris przystąpił do postępowania na etapie apelacji i domagał się utrzymania wyroku skazującego.
Obrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci to jeden z priorytetów całej działalności Instytutu Ordo Iuris. Bez prawa do życia nie ma żadnych innych praw, których moglibyśmy bronić.
Obrona życia to nasz wspólny obowiązek. Wierzę, że dzięki mobilizacji obrońców życia, uda nam zwyciężyć w walce z cywilizacją śmierci, która w zastraszającym tempie wkracza do naszej Ojczyzny.
Adw. Jerzy Kwaśniewski – prezes Ordo Iuris
Opinia Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris na temat projektu rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli
29.04.2025
Od kilku tygodni w Warszawie działa lokal o nazwie Abotak, w którym, według deklaracji jego twórców, mają być dokonywane nielegalne aborcje. Polskie prawo przewiduje odpowiedzialność karną za pomoc w aborcji z naruszeniem przepisów ustawy o planowaniu rodziny. Dotyczy to wszelkich czynności ułatwiających jej przeprowadzenie. Do takich czynności może być zaliczana również ochrona lokalu zapewniana przez Policję. Instytut Ordo Iuris przygotował analizę uprawnień policjantów w związku z działalnością Abotak.
W debacie publicznej duże kontrowersje wzbudza Europejski Zielony Ład, którego wdrożenie będzie kosztować Polskę prawdopodobnie ok. 2,5 biliona euro. Czy jednak Polska jest skazana na bezalternatywne wdrożenie tych rozwiązań? Temu zagadnieniu poświęcony jest raport przygotowany przez Instytut Ordo Iuris. W publikacji omówiono możliwości odstąpienia od Zielonego Ładu, m.in. poprzez uchylenie go w drodze procedury ustawodawczej Unii Europejskiej, stwierdzenie jego nieważności przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy odrzucenie go w referendum.
Zasady korzystania z materiałów zamieszczonych na stronie Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Zachęcamy Państwa do korzystania z opracowań i materiałów przygotowanych przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Jednocześnie informujemy, że stosownie z obowiązującym prawem, przedruk treści zamieszczonych na stronie internetowej Instytutu jest możliwy pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła (strona internetowa Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris) (art. 34 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych). W przypadku przedrukowywania publikacji Instytutu w zakresie wykraczającym poza sprawozdania o aktualnych wydarzeniach lub dokonywanych poza ramami czasowymi, w jakich materiał zachowuje aktualność z punktu widzenia szybkości obiegu informacji, wskazane jest uzyskanie uprzedniej zgody Instytutu pisząc na adres [email protected]
Dołącz do tych, którzy wiedzą więcej
© 2023 ORDO IURIS - Instytut Na Rzecz Kultury Prawnej